KUBA – DZIEŃ 11 – Trynidad

Przejdź do DZIEŃ 12

O 12.45 miałyśmy wyjazd do Trynidadu. Śniadanie (nie powalało), pożegnanie z chłopakami (mieli autobus do Varadero na godz. 10), krotki spacer po Cienfuegos i pójście na dworzec autobusowy. Zanim weszłyśmy do budynku dworca już miałyśmy taksówkę do Trynidadu za 6 CUC (czyli o 1 CUC mniej niż autobus). Miałyśmy tylko poczekać na znalezienie dwóch osób chętnych na Trinidad. Poszłyśmy do poczekalni i Aga, szukając kasy Viazul, znalazła właścicielkę casy w Trinidadzie, która zgodziła się na wynajęcie całego domku za 10 CUC. Zatem w pięć minut miałyśmy transport i nocleg i to taniej niż planowałyśmy.
Wyruszyłyśmy jakieś pół godziny później, bo kierowca postanowił już nie czekać na nikogo. Podróż do Trinidadu zajęła nam ok. 1,5 godziny. Nasza casa okazała się ładnym domkiem blisko centrum i dworca autobusowego.

w drodze do Trinidadu

 

nasza casa, a dokładniej nasze tarasy. Bo miałyśmy dwa 

 

Po przybyciu zrobiłyśmy sobie dwu godzinna sjestę i ok. 16 ruszyłyśmy na zwiedzanie. W planie miałyśmy tylko jedno muzeum Palacio Cantero i spacer po Trinidadzie. Do Palacio Cantero nie trafiłyśmy, ale trafiłyśmy do Iglesia y Convento de San Francisco. W tym kościele znajduje się Museo de la Lucha contra Bandidos, w którym pokazane są dokumenty, zdjęcia i eksponaty obrazujące walkę z bandytami – kontrrewolucjonistami.  Samo muzeum nieciekawe, ale widok z wieży jest wart tego 1 CUC.
Trinidad też ma swój urok. Te kolorowe domki i brukowane uliczki.

spacerując uliczkami Trinidadu

 

słynne schody
Casa de los Conspiradores
tego rzeźbiarza spotkałyśmy gdzieś po drodze
bawiące się dzieci
ten pojazd ma ponoć zabijać zarazki w Trinidadzie. A może chodziło o komary?
Iglesia y Convento de San Francisco
widok z wieży Iglesia y Convento de San Francisco
 Museo de la Lucha contra Bandidos

 

normalna sytuacja. Siadamy i za chwilę pojawia się przy nas jakiś pies



Po pewnym czasie zaczęłyśmy szukać miejsca, gdzie można by było coś zjeść. Przeszłyśmy pól Trinidadu szukając restauracji, gdzie można zapłacić CUPami. Przeszłyśmy nawet przez trinidadzkie slamsy. Na ulicy gdzie znajduje się przystanek autobusowy znalazłyśmy pizze. Dało się zjeść. Koszt ok 10 CUP. 

znaleziona “restauracja” z menu na ścianie

 

to jeden z klientów tej “restauracji”


Krotki spacer i ucieczka do domu przed deszczem. Krótka sjesta i ok 22 ruszyłyśmy na schody. Schody to inaczej Casa de Musical czyli miejsce, gdzie grają kubańskie zespoły i można zobaczyć tańczących Kubańczyków oraz samemu też potańczyć. Jeśli ktoś ma odwagę. Wstęp to 1 CUC i możesz zając miejsce przy stoliku lub na schodach. My usiadłyśmy na schodach i zamówiłyśmy po drinku. Koszt drinka 3 CUC. To były najgorsze drinki na Kubie.

Pierwszy zespół jaki grał był taki sobie, dopiero drugi rozkręcił imprezę. Przede wszystkim zaczęli tańczyć Kubańczycy. A zaufajcie mi widać żnice miedzy tańczącymi Kubańczykami, a Europejczykami. Posiedziałyśmy z Aga jakiś czas i grzecznie wróciłyśmy do casy.

Przejdź do DZIEŃ 12

12 thoughts on “KUBA – DZIEŃ 11 – Trynidad

  1. Ależ kolorowo! Super. (Nie do tematu, ale czemu niektóre polskie litery w tekście wyglądają normalnie, a inne są jakieś pomniejszone? Przynajmniej ja tak widzę.)

Skomentuj Aleksandra Taskin Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *