KUBA – DZIEŃ 9 – Playa Larga i Cienfuegos

Przejdź do DZIEŃ 10

Mimo, że postanowiłam pospać, tradycyjnie wstałam na wschód słońca czyli gdzieś ok 6. Wschód słońca przepiękny. 

wschód słońca

 

Śniadanie, takie samo jak wczoraj, ale i tak pyszne. Następnie kąpiel w morzu. Tym razem woda była spokojniejsza, bardziej przejrzysta, no i cieplejsza. Niestety w tej części Playa Larga nie ma co obserwować pod woda, ale i tak to czysta przyjemność

spacerując po plaży
zabawy naszych psiaków

 

Pakowanie, pożegnalny drink zrobiony przez właściciela (pychotka, w dodatku za free) i wyjazd z wielkim żalem, ze musimy opuścić tych ludzi i to miejsce.

pożegnalne zdjęcie z właścicielem casy

 

Taksówkarz przyjechał ze swoim przyjacielem, który miał służyć za przewodnika. Od razu powiedział, że za dużo nie będzie się zatrzymywał (i to tyle na temat ustaleń dzień wcześniej). Zatem ponownie zatrzymaliśmy się w Cueva de los Peces, aby Andrea i Antonia mogły zobaczyć i plaże i cenote. Kolejnym przystankiem była Punta Perdiz czyli kolejne miejsce z lazurowa woda, gdzie można snurkowac. Następny przystanek, to Playa Giron, ale tu kierowca powiedział, ze nie ma czasu, wiec możemy pstryknąć parę fotek i jedziemy dalej. Miałyśmy (tzn. Aga i ja) ochotę go udusić, bo dzień wcześniej jakoś inaczej wyobrażałyśmy sobie to “będę się zatrzymywał, gdzie sobie życzycie”.

ponownie na Cueva de los Peces
takie dziwne robaki w skałach

 

Punta Perdiz

 

Playa Giron
a może kupić sobie taki leżaczek?
Jedyny plus tego taksówkarza, to to, ze pokazał nam jak na Kubie suszy się ryż. Po drodze zauważyliśmy coś wysypanego na drodze. Okazało się, że ten sposób suszy się ryż czyli najpierw robotnicy wysypują ryż na drogę. Taki pas może się ciągnąć przez kilka kilometrów. Potem czekają parę godzin, biorą miotły, zamiataj z drogi i wsypują już wysuszony ryż do worków. Co ciekawe, samochody starają się nie jeździć po tym ryżu, ale jeśli nie maja wyjścia, to nikomu to nie przeszkadza.

wysypany ryż
w tym czasie pracownicy odpoczywają
zbieranie ryżu
i już jest w workach
Po dotarciu do Cienfuegos nastąpiło wybieranie casy. Pierwsza nam się nie spodobała, druga tez nie, wiec wybrałyśmy tą znaleziona przez Agnieszkę jeszcze w Polsce. Plusem miał być właściciel – rybak. Gdy się wprowadzałyśmy do casy był akurat na połowach i przyjmowała nas jego matka – starsza kobieta głucha, wiec trzeba do niej było krzyczeć; ślepa, wiec trzeba było na kartce, dużymi literami wypisać jej swoje dane.
Po zameldowaniu, posiliłyśmy się paluszkami (przywiezionymi z Polski), poczęstowałyśmy nimi babcie i bardzo jej smakowały.

w końcu na miejscu 🙂



Następnie ruszyłyśmy na poszukiwanie jedzenia. Z polecenia babci poszłyśmy, na spaghetti, bo miało być takie pyszne i blisko. Blisko było, bo na Prado, ale pyszne nie było. Było nawet obrzydliwe. Jedyny plus, że kosztowało 15 CUP. Jeśli tam traficie, to wybierzcie lepiej pizzę. Obok tej jadłodajni są lody. Takie z automatu, kręcone. Nie byłe, cena, o ile pamiętam, to 2 CUP. Maja jedna wadę – szybko się topią.

Aga się uśmiecha, bo jeszcze nie spróbowała tego “pysznego” makaronu
Po jedzeniu poszłyśmy na spacer po Cienfuegos. Bulwarem doszłyśmy do  Parque Marti, który ze względu na znaczenie stojących tam budynków, został uznany za zabytek narodowy. Spacerowałyśmy sobie dookoła placu, weszłyśmy do fajnej galerii, gdzie można kupić ręcznie robione pierdółki. Posiedziałyśmy przez chwile na ławeczce. 

spacerując po Cienfuegos
 
Benny More
El Boulevard

 

Parque Marti
jedyny łuk triumfalny na Kubie
gdzie by to jeszcze pójść?
uliczki Cienfuegos
ulubiona gra Kubańczyków – domino
Powrócą. 
Straszą czy coś wiedzą??? 😉
Wielka ojczyzna, która się rozwija
Twój przykład żyje, Twoje idee przetrwają

Niestety w Cienfuegos Kubańczycy zamienili się żebraków czyli co chwile ktoś do nas podchodził i prosił o długopis, cukierki, monetę itp. Jest to dosyć męczące i przykre. Z placu ruszyłyśmy w stronę morza i po chwili znalazłyśmy się przy czymś w rodzaju mola. Przy tym czymś był bar, gdzie zamówiłyśmy naturalny sok, a dostałyśmy dziwny przesłodzony napój.

molo
a tu kupiłyśmy ten dziwny napój

 

Na molo spotkałyśmy Antonie i Andreę. Przez chwile rozmawiałyśmy i zdarzyła się śmieszna sytuacja. Podszedł do nas młody Kubańczyk, któremu one wcześniej dały jakiś długopis. Pyta się ich czy maja gumę do żucia. One odpowiadają, że nie, na co on odpowiada: “nie szkodzi, jutro mi przyniesiecie”. Po prostu ręce opadają.
Po tym, razem z nimi ruszyłyśmy w stronę casy.  One w połowie drogi dały się namówić naganiaczom na pójście do restauracji, a my spacerowałyśmy po Prado. Tam znalazłyśmy prawdziwy naturalny sok sprzedawany z okienka, cukierki a la krówki. Wróciłyśmy do casy i tam się okazało, ze znalazł się taksówkarz, który zawiezie nas jutro na flamingi, do ogrodu botanicznego i na wodospady za 66 CUC. Musiałyśmy poczekać na Andree, bo chciałyśmy się dowiedzieć czy pojadą razem z nami.. Gdy przyszła okazało się, ze ma taksówkarza za 50 CUC, ale bez flamingów. Nie mówiąc o tym naszemu taksówkarzowi, powiedziałyśmy, że go nie bierzemy, bo mamy tańszego. On zdziwiony, powiedział, ze 50 CUC, to za mało i sobie poszedł. Zatem umówiłyśmy się z Andrea, żeby dogadała się jeszcze ze swoim taksówkarzem co do flamingów. W tym czasie wrócił nasz taksówkarz i powiedział, że on nas zawiezie za 50 CUC tam gdzie chcemy. Zatem Aga powiedziała Andrei, ze to lepiej i bierzemy naszego, bo jest taniej. Na to ona, ze wolałaby swojego, bo już jest z nim umówiona i nie chciałaby go urazić. Słysząc dyskusje nasz taksówkarz zaproponował 40 CUC. Andrea się nie zgodziła, my się zgodziłyśmy. Potem jeszcze tylko zadzwoniła, że one ta wyprawę rozbija na dwa dni, bo chcą dorzucić sobie delfiny.
Czyli po kilku dniach wspólnego podróżowania miał nastąpić rozwód.

Przejdź do DZIEŃ 10

12 thoughts on “KUBA – DZIEŃ 9 – Playa Larga i Cienfuegos

  1. W takim miejscu żałowałabym każdej minuty straconej na sen.Czasami żałuję, że człowiek potrzebuje snu. Na Kubę nakręciłam się w tamtym roku, ale póki co pozostaje na liście marzeń.

  2. Piękna galeria!
    Najbardziej podobają mi się zdjecia Kubańczyków, przestawiające ich życie.
    To ludzie tworzą miejsce 🙂

Skomentuj Ewa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *