Dzień, w którym miałyśmy zaplanowany przejazd do Kazbegi. Taksówkarz zamawiany przez hostel miał przyjechać o 10, więc na spokojnie zjadłyśmy śniadanie i spokojnie czekałyśmy na taksówkarza. O 10 zaczęłyśmy zerkać na zegarek, o 10.15 wysłałyśmy do niego smsa, a o 10.30 zaczęłyśmy przeklinać. Ania z Gosia poszły do recepcji pytać się dlaczego go jeszcze nie ma. Okazało się, że nasz kierowca pomylił dni i myślał, że to jutro (nasza teoria spiskowa: nie pomylił dni, tylko od początku nie pasowała mu sobota i myślał, że nas przetrzyma). Na szczęście ciągle miałyśmy namiary na naszego kierowcę Zazę (dwa dni wcześniej zaproponował nam cenę 100 GEL), który zgodził się przyjechać w ciągu godziny . I tak wyruszyłyśmy z Tibilisi ok godz. 12.
w drogę 🙂
Oczywiście w planach miałyśmy zatrzymywanie się w co ciekawszych miejscach.
Na początek nad tamą nad zbiornikiem Żinwali. Przepiękne widoki, woda koloru turkusowego. Aż żałowałyśmy, że nie pomyślałyśmy, żeby zatrzymać tam się dużej.
tama i jezioro Żinwali
Zbiornik powstał w latach 1974 – 1985 i pierwotnie planowano utworzyć większe jezioro, ale woda zalałaby mury twierdzy Ananuri i miejscowa ludność zaczęła protestować. I władza ustąpiła.
Kolejnym punktem była forteca Ananuri. Pochodzi ona z XVI i XVII w. Można tam też zwiedzić XVII wieczną cerkiew Zaśnięcia NMP z dobrze zachowanymi freskami przedstawiającymi sceny Sądu Ostatecznego. Z twierdzy są przepiękne widoki na zbiornik Żinwali.
Twierdza Ananuri
to było dziwne… jeden z budynków zakrywał przepiękne płaskorzeźby na drugim budynku
wnętrze nie imponowało
ale za to widoki na jezioro zapierały dech w piersiach
I znowu ruszyliśmy w stronę Kazbegi. Po jakiś 10 minutach zatrzymała nas policja i spytała się nas czy możemy ze sobą zabrać autostopowiczkę. Zgodziłyśmy się. Okazało się, że dziewczyna jest Iranką podróżująca autostopem z Iranu przez Armenię do Gruzji i z powrotem do Iranu.
Była właśnie w drodze z Tibilisi do Kazbegi, kiedy zatrzymała ją policja twierdząc, że takie podróżowanie dla samotnej dziewczyny jest niebezpieczne i oni jej znajdą bezpieczny transport. No i znaleźli nas.
Dziewczyna okazała się bardzo sympatyczna i w dodatku zaoferowała się nam pomóc, gdy dojedziemy do Iranu.
Po drodze znowu zatrzymaliśmy się w cerkwi; w miejscu z dziwną budową symbolizującą przyjaźń gruzińską – rosyjską (!) oraz nad źródłem mineralnym, które zabarwiło na brązowo skały.
wnętrze nieznanej cerkwi
platforma widokowa na kanion Aragwi
warto się zatrzymać, bo widoki są niesamowite
z Zazą – najlepszym taksówkarzem w Gruzji 🙂
źródła mineralne
i jeszcze parę widoków z Gruzińskiej Drogi Wojennej
Po kilku godzinach dojechałyśmy do Kazbegi. Nasz kierowca zawiózł nas na nocleg do swojej znajomej. Miejsce fajne z przepięknym widokiem na cerkiew Ceminda Sameba. Nie skorzystałyśmy, bo wolałyśmy poszukać noclegu w Gergeti czyli miejscowości leżącej tuż obok Kazbegi. Poprosiłyśmy naszego kierowcę o podwiezienie na sam koniec Gergeti. Zapłaciłyśmy mu i tam się pożegnałyśmy. I znowu Gosia została z bagażami, a ja razem z Anią poszłyśmy szukać noclegu. Szukałyśmy długo, ale znalazłyśmy. Nocleg kosztował nasz 20 GEL plus 15 GEL za śniadanie i obiad.
Po zakwaterowaniu zjadłyśmy obiad, który był bardzo dobry. Po obiedzie wybrałyśmy się na spacer po Kazbegi, pochodziłyśmy po sklepach, kupiłyśmy wino domowej roboty i wróciłyśmy z powrotem do guesthouseu. Wino okazało się niedobre, a nawet paskudne, bo miało posmak kiszonych ogórków. Zatem większość tego wina wylądowała w ubikacji.
Gergeti i widok na Cmindę Sameba
Kazbegi
na zakupy 🙂
i zasłużony wypoczynek, a Gosia co robi? Czyta!
Myślicie, że nasze towarzystwo ją nudziło?
Byłam i nocowałam w super wypasionym miejscu z genialnym widokiem wprost na Kazbek. Miło wspominam!