Przejdź do DZIEŃ 9
Wczesna pobudka, bo chciałam zobaczyć wschód słońca. Potem śniadanie. Śniadanie jak zwykle, tylko, ze dodatkowo do omleta dostałyśmy szynkę z żółtym serem. Wszystko bardzo dobre, chociaż na jajka nie będę mogła spojrzeć przez najbliższy rok.
wschód słońca
kraby można spotkać wszędzie. Nawet na tarasie
„nasze” psy
śniadanie
Po śniadaniu chwile się pobyczyłyśmy, pochodziłyśmy po plaży i ruszyłyśmy w stronę hotelu Playa Larga, bo stamtąd miałyśmy bus turystyczny do miejsc, które chciałyśmy zobaczyć. Teoretycznie miał być o 10.30, przyjechał godzinę później. I tak miałyśmy szczęście, ze strażnik w hotelu nam go zatrzymał, bo kierowca nie miał takiego zamiaru. Nam powiedział, ze nigdy tam się nie zatrzymuje, bo nigdy tam nikogo nie ma.
jeszcze raz „nasza” casa
w drodze do hotelu Playa Larga
My młodzi nie zawiedziemy!
W każdej dzielnicy REWOLUCJA
wolną chwilę można wykorzystań na smarowanie.
Zarówno kremem z filtrem, jak i środkiem przeciw komarom
rozkład jazdy
Sam dojazd do La Cueva de los Peces zajął krotką chwile. Jest to naturalny basen (cenote) o głębokości 70 m. Można tam posnurkować lub nurkować. Nawet na powierzchni było widać przepiękne ryby. Sprzęt do snurkowania i do nurkowania można wypożyczyć na miejscu. My z Aga nie skorzystałyśmy, bo nasze umiejętności pływackie są niewielkie. Radzę zabrać buty do wody, bo skały przy brzegu są ostre.
plaża na La Cueva de los Peces
cenota
w drodze do cenoty
Po ok. pól godzinie zdecydowałyśmy się wracać. Wiedziałyśmy, że nasz bus będzie wracać dopiero o 15.00 czyli za jakieś 3 godz. Zatem przyszedł czas, żeby łapać stopa. Ruszyłyśmy. Uwierzycie, że przez następne pól godziny jechały tylko samochody w przeciwnym kierunku? Uwierzcie. W kierunku, który nas interesował przejechał 1 (słownie: jeden) samochód. Po pól godzinie zdecydowałyśmy się, że poczekamy jednak na bus nad morzem, będziemy się kapać, pływać itp. Ten pomysł też nie wypalił, bo brzeg był skalisty i nie byłyśmy w stanie wejść do wody. Co ciekawe w tym czasie w naszym kierunku przejechały 3 samochody, w tym jeden pickup, który teoretycznie mógł nas zabrać. Wróciłyśmy na drogę. I dalej, w piekącym słońcu czekałyśmy na jakiś samochód. I znowu nic. Żaden samochód. Po jakimś czasie założyłam się z Aga o to po jakim czasie pojawi się pojazd jadący w jakimkolwiek kierunku. Ja stawiałam na 5 min, Aga na 10 min. Wygrałam 🙂 Dokładnie po 5 min pojawiła się kubańska furmanka, ale jadąca w przeciwnym kierunku. Aga zła, bo, po pierwsze, ja wygrałam, a po drugie w przeciwnym kierunku i w dodatku o takim stopie marzyła. I Furmanka nas minęła, zatrzymała się, i nagle zawróciła. Cud, nasze modły zostały wysłuchane. Aga miała okazje zapytać się czy jadą w stronę Playa Larga. Jechali. Najprawdopodobniej zawrócili, bo była okazja zarobić parę groszy. Za stopa na Kubie płaci się jakie 0,5-1 CUC. I tak zaliczyłyśmy kolejny środek transportu, no i nasz pierwszy stop zaliczamy do udanych.
W czasie jazdy Agnieszka rozmawiała z kobieta, która była żoną kierowcy furmanki. Po drodze zatrzymywaliśmy się, żeby kierowca mógł zebrać trawę, którą wcześniej skosił. Słońce grzało, po pewnym czasie byłyśmy spalone na skwarki. Przejazd taka furmanka trwał 1,5 godz. Gdy wysiadłyśmy Aga spytała ile się należy i facet odpowiedział, ze nic. My dałyśmy 100 CUP czyli jakieś 4 CUC. Dużo więcej niż zazwyczaj się daje, ale jak się dowiedziałyśmy, ze kobieta zarabia 7 CUC, to postanowiliśmy nie skąpic.
tu zrobiłyśmy sobie przerwę
na furmance
Po przyjściu do casy, dostałyśmy ciastko z okazji kubańskiego dnia ojca (trzecia niedziela czerwca). Pyszne, ale strasznie słodkie, jak wszystko na Kubie. Potem kąpanie w morzu. Agnieszka to tchórz, który wchodzi do wody tylko po kolana. I tłumaczy się, ze może utonąć, bo ja przykryte fala. Śmiechu warte takie tłumaczenie.
ciastko
Po pływaniu znowu obiad. Przepyszny obiad. Zupa rybna, pieczona ryba i rożne dodatki warzywne. No po prostu palce lizać.
przepyszny obiad w dobrym towarzystwie
Po obiedzie nastąpił, jak zawsze o tej porze , zmasowany atak komarów. Zatem zamknięci w kuchni rozmawialiśmy na rożne tematy. Po prawdzie, to wszyscy rozmawiali, tylko nie ja, bo tak jest jak sie nie zna języków.
Potem nastąpiło pożegnanie z Niemkami, wymiana adresów emailowych itp. Ale po jakiś 15 min, przyszła Antonia, że maja taksówkę do Cienfuegos i czy nie chcemy z nimi jechać. Koszt po 15 CUC na głowę (potem okazało się, ze grubo przepłacone) i taksówkarz miał się zatrzymywać w kilku miejscach. Chciałyśmy jechać.
Po ustaleniu szczegółów Aga jeszcze długo rozmawiała z właścicielami, a ja poszłam spać.
Przejdź do DZIEŃ 9
W starych i dziwnych czasach mieliśmy raz wykupione wyżywienie All Inclusive i na temat jajek coś wiemy 🙂 Również przez dłuższy czas nie mogliśmy na nie patrzeć 🙂
Zdjęcia plaż i wody rozpalają wyobraźnię i już teraz chce się jechać na urlop, a nie czekać parę miesięcy 🙂
Zdjęcia piękne ale pewnie nawet w połowie nie oddają tego jak to wygląda na żywo… Bardzo przyjemnie czyta się całą relację, fajnie że jest dużo praktycznych informacji 🙂
Wpis o Kubie zawsze mile widziany, czekam na więcej jako że mam zamiar się tam wybrać już wkrótce! 🙂
o tak, na Kubie jajka były naszym przekleństwem 😉
dziękuję bardzo 🙂
więcej wpisów o Kubie nie będzie… chyba, że znowu tam się wybiorę 🙂