Ale podroż zaczniemy od Bangkoku. Wiem, wiem, to nie jest ani w Laosie, ani w Kambodży, ale Bangkok, to dobre miasto z którego można wyruszyć prawie w każde miejsce w Azji.
Start, jak zwykle w Opolu, potem Pendolino jedziemy do Warszawy. Podróż pociągiem bez niespodzianek, mamy jedynie niewielkie – 5 min. spóźnienie. W Warszawie jesteśmy o 11. Patrzymy o której jest kolejka na lotnisko i okazuje się, że nie musimy długo czekać, bo za 5 min ma być na 3 peronie. Szybko kupujemy bilet i biegniemy na peron. Niestety wkrótce okazuje się, że niepotrzebnie się spieszyłyśmy, bo pociąg ma opóźnienia. Najpierw 3 min, potem 5, następnie 10 i tak opóźnienie dobiło do 45 min 🙁 Na szczęście w końcu pociąg przyjeżdża i szczęśliwie dojeżdżamy na lotnisko.
Na lotnisku dzikie tłumy, ale wszystko idzie sprawnie. Startujemy punktualnie o 15.
W samolocie ok (wiadomo Emirates :)), niespodzianką jest udostępnione wifi. Do dyspozycji mamy 20 Mb, które szybko zostaje przez nas zużyte na jakieś duperele. Za więcej trzeba zapłacić.
Co zapamiętam z lotu? Ano to, że Ania wylała na nas butelkę wina (przez to ma zakaz zamawiania wina w samolocie do końca naszej wyprawy) oraz to, że pięć minut po tym jak zostałam oblana winem, zostałam oblana mleczkiem do kawy, ale tym razem przez pana siedzącego po lewej stronie. Cóż taki urok siedzenia w środku. Niestety jemu nie mogę zabronić używania mleczka do końca wyprawy 😉
Postój w Dubaju trochę się nam dłużył, ale na szczęście blisko naszego gate’a były leżanki. Dzięki temu można było się chwilę przespać. W samolocie zarówno Ania, jak i ja szybko zasypiamy. Budzimy się jedynie na jedzenie.
byle przetrwać postój 😉
kolejny samolot
lecimy 🙂
Do Bangkoku docieramy punktualnie. Trochę czasu zajmuje nam odprawa paszportowa (bardzo długie kolejki), zamieniamy dolary na bathy (nie opłaca się, bo w mieście jest lepszy kurs) i ruszamy w stronę naszego apartamentu.
Tym razem postanawiam skorzystać z metra i kolejki. Do tej pory korzystałam z taksówki. Aby ułatwić sobie życie, jeszcze w Polsce, wybrałyśmy hotel blisko stacji Saphan Taksin. Saphan Taksin (albo jak z Anią mówiłyśmy Stefan Taskin czyli mój wujek ;)) jest blisko stacji Sky Train oraz blisko przystanku tramwaju wodnego czyli z tej stacji można dostać się prawie w każdy zakątek BKK.
przydatna mapka
Ale wracajmy do wątku pt: „jak wydostać się z lotniska”. Najpierw należy zjechać na ostatni poziom lotniska (nie wychodzimy na zewnątrz lotniska). Następnie wybieramy kolor linii (na mapie jest pokazane, gdzie jaka linia jedzie). My wybieramy niebieski i jedziemy do końca do stacji Phaya Thai (bilety kupujemy w automacie cena 45 Bth). Dojeżdżamy do Phaya Thai i tam przechodzimy na zieloną linie Sky Train i jedziemy do stacji Sian, tam przesiadamy się na niebieską linię Sky Train i jedziemy do Saphan Taksin. Proste? Proste! Bilety na Sky Train kupujemy w okienku (42 BTH), ale można kupić w automacie. Niestety automat nie przyjmuje banknotów. Na szczęście banknot można rozmienić w okienku. Nawet nic nie trzeba mówić, wystarczy podać banknot.
Pamiętajcie, że Tajowie są bardzo pomocni. Możecie się ich spokojnie pytać co i jak 🙂 Zawsze pomogą 🙂
Po dojechaniu na Saphan Taksin do hotelu Sathorn Terrace Apartament trafiamy bez problemu (przydała się mapa na smartphonie, taka offline :)).
stacja Sky Train
bilet na Sky Train
widok z okna naszego apartamentu
PODSUMOWANIE
Warto kupić kartę z dostępem do internetu, bo Google mapa lub inna mapa zaprowadzi was na miejsce. Innym rozwiązaniem jest mapa offline, ale pamiętajcie, żeby zawczasu ściągnąć mapę BKK
Metro, Airport Link, Sky Train to wspaniałe środki lokomocji – nie za drogie, klimatyzowane, nie stoją w korkach, więc warto wybrać sobie hotel w pobliżu jakieś stacji.
My wybrałyśmy Saphan Taksin, bo ta stacja jest w pobliżu przystanku tramwaju wodnego, a tramwajem wodnym dostaniecie się w pobliże najpopularniejszych miejsc Bangkoku (np. Wielki Pałac, Wat Pho). Cena biletu to 14 Bth, ale musi być to tramwaj PUBLICZNY, a nie turystyczny! Wyraźnie zaznaczajcie to przy zakupie biletu.
Twoi współpasażerowie chyba chcieli zadbać o Twoje nawadnianie 😉 Szkoda, że próbowali Cię napoić w ten trochę budzący sposób 😉