Parę informacji o Marrakeszu
(źródło wikipedia oraz abcmaroko):
Marrakesz został założony najprawdopodobniej w drugiej połowie XI w. pierwotnie jako niewielki ksar (ufortyfikowana osada lub siedziba plemienna, wznoszona z gliny i kamienia) przez członka dynastii Almorawidów – sułtana Jusufa bin Taszfin. Sułtan Jusuf wykorzystywał zagrabione podczas podboju Hiszpanii bogactwo, rozbudowując i upiększając miasto. Pierwsze mury miejskie wzniesiono już na początku XII wieku – dotrwały one do naszych czasów w niemal niezmienionym stanie. Ich budulcem jest tabia – materiał złożony głównie z czerwonej gliny.Za czasów panowania dynastii Almohadów, na przełomie XII i XIII wieku, Marrakesz pełnił funkcję stolicy olbrzymiego imperium, ciągnącego się od wybrzeży Oceanu Atlantyckiego aż po Trypolitanię. Na początku XIII wieku imperium Almohadów rozpadło się i Marrakesz znalazł się w ogniu wojen domowych.Marrakesz miał okazję pełnić rolę stolicy Maroka raz jeszcze, w XVI w. Z tego okresu pochodzi wspaniały meczet Mwassin i medresa Ali Ben Jusufa, a także dzielnica żydowska.
Kiedy władza znalazła się w rękach dynastii Alawitów, stolicę przeniesiono do Meknesu. Dynastia Alawitów panuje do dziś.Dalszy rozwój Marrakeszu to zasługa Francuzów, którzy w okresie swojego protektoratu nadali miastu zupełnie nowy charakter.W chwili obecnej Marrakesz jest najważniejszym ośrodkiem turystycznym w kraju i właśnie z turystyki czerpie największe dochody. W 1985 roku medyna marrakeska została wpisana na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
>>>TUTAJ<<< możesz zarezerwować noclegi
10 dh to koło 1 euro (tak przeliczają miejscowi, ale oficjalny kurs na dzień 15 stycznia 2018 to 1 euro to 11,2 dh)
Wyjazd do Marrakeszu to był typowy City Break. Typowy babski wyjazd (jechałam z Danusią, Kazią i Moniką), gdzie byłyśmy nastawione na smakowanie marokańskiej kuchni, błądzenie po uliczkach Mediny, zabawę i wypoczynek. W planach miałyśmy też jednodniowy wypad do Essaouira, ale, jak się później okazało, skończyło się tylko na planach.
Leciałyśmy liniami Ryanair, bilet kosztował nas 350 zł od osoby, oczywiście w dwie strony. Dzień przed wylotem okazało się, że bilety spadły do 100 zł, ale takie ryzyko jest dla osób, które mogą sobie pozwolić na przesunięcie urlopu.
W samolocie luzy (zarówno do, jak i z Marrakeszu), w związku z tym nie warto było wykupywać miejsc, bo po boardnigu można było zmieniać miejsca (wolne były nawet te na samym przodzie). Marrakesz przywitał nas mżawką. Po wylądowaniu czekała nas krótka odprawa, w tym wypełnienie jakiegoś świstka (podobny świstek wypełnia się przy wylocie).
Po odebraniu bagaży wychodzimy na zewnątrz i zaczynamy targować się z taksówkarzami. Wiemy, że do przejechania mamy niecałe 5 km, ale pierwsza oferta, to… 400dh (czyli ok. 40 euro). Kosmos. Zaczynamy się targować. Trwa to kilka minut. Co chwila podchodzi inny taksówkarz z inną ofertą, a my na każdą ofertę kręcimy nosem i idziemy w stronę autobusu, który ma kosztować 30dh od osoby. No i w końcu pada oferta 120 dh (czyli ok. 12 euro). Zgadzamy się na nią. Po drodze taksówkarz dzwoni do naszego riadu, żeby ktoś nas odebrał, bo on nie może podjechać pod same drzwi. Dlaczego? Bo nocleg miałyśmy zarezerwowany w medinie, a tam samochody nie mogą wjeżdżać.
I tak się stało: kierowca wysadza nas w umówionym miejscu, a stamtąd zabiera nas jakiś marokański ludek 🙂
Nocleg rezerwowałyśmy na Booking jeszcze w Polsce. Nasz riad nazywa się Riad Wardate Rita. Co to jest Riad? Riad to typowo marokański dom z wewnętrznym, niezadaszonym dziedzińcem (więcej o riadach >>>KLIK<<<). I tak był „nasz” riad 🙂 Pięknie urządzony, z basenem, kwiatami, fontannami itd. Dodatkowo jest dobrze umiejscowiony czyli z dala od turystycznego zgiełku, ale jednocześnie blisko do wszystkich najważniejszych atrakcji. Wardate Rita znajduje się przy ulicy, na której znajdziecie dobre marokańskie jedzenie (orzechy na końcu ulicy, idąc w stronę murów mediny – trzeba spróbować koniecznie). Kolejnym plusem są dobre śniadania, chociaż codziennie jest to samo. Dalej… miły i pomocny właściciel, który kilka razy dziennie pyta się czy w czymś pomóc. No i sam riad jest śliczny i klimatyczny. Jedyny minus, to czystość pościeli, która wydawała się być używana i zamieszanie z naszym pokojem.
Okazało się, że zakwaterowano nas w mniejszym pokoju, nie tym, który zarezerwowałyśmy. Właściciel przeprosił nas za zamieszanie, a w ramach przeprosin obiecał nam marokański obiad. Słowa dotrzymał 🙂
Po zakwaterowaniu ruszyłyśmy w miasto.
Nie będę opisywać dzień po dniu, co robiłyśmy, bo prawie każdy dzień wyglądał tak samo. Skupię się na najważniejszych informacjach.
Co zobaczyłyśmy:
Medina
Uliczki w medinie są wąskie i zawiłe. Na szczęście poznałyśmy ją na wylot 🙂 Uwielbiałyśmy się tam gubić. Frajdę sprawiało nam szukanie lokalnej kuchni z dala od turystycznych tras. No i sklepy i sklepiki. Można tam stracić fortunę 🙂
Meczet Koutoubia
Największy meczet w Marrakeszu – nasz punkt odniesienia. Piękny park w pobliżu. Dookoła meczetu kręci się pełno marokańskich przewodników – oszustów (patrz niżej). Legenda mówi, że gdy w sercu miasta wznoszono meczet Kutubijja, w kraju toczyła się właśnie straszna wojna i polało się tyle krwi, że wszystkie mury, domy i drogi przybrały czerwoną barwę. Sam meczet pochodzi z XII w. wzniesiony przez Almohadów. Nazwa pochodzi od arabskiego słowa kutub oznaczającego książki, gdyż w średniowieczu na placu wokół meczetu odbywały się targi książek zwożonych tutaj z całego muzułmańskiego świata.
Pałac Bahia
Przepiękne miejsce. Nam się będzie kojarzyć ze słońcem i opalaniem 🙂 Zamieniony w muzeum wnętrz pałac został zbudowany pod koniec XIX w. przez dwóch wielkich wezyrów – Si Ahmada Ibn Musę w służbie sułtana Sidi Muhammada Ibn Abd ar-Rahmana oraz jego syna Ba Ahmada w służbie sułtana Mulaja Abd al-Aziza.
Jego nazwa oznacza „blask”. Pałac jest przykładem Marokańskiego i Islamskiego stylu. Jest położony na 8000 m2. Dla zwiedzających udostępniona jest tylko część. Można zobaczyć mi.in dziedzińce dla żon czy apartamenty sypialne wezyra.
Wnętrza pałacu zdobione są pięknymi ornamentami i mozaikami kamiennymi i drewnianymi. Wewnętrzne dziedzińce, w których rosną drzewa pomarańczowe otoczone są krużgankami. Niestety z wyposażenia nie pozostało nic, ponieważ po śmierci ostatniego z sułtanów wnętrze pałacu zostało rozkradzione.
Pałac został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Groby Saadianów
Nekropola składająca się z dwóch mauzoleów, dziedzińca i ogrodów. Najokazalszym jest mauzoleum 12 kolumn. Jest to miejsce pochówku syna – syna sułtana Ahmada al_Mansur. Większość budowli powstała na polecenia sułtana Ahmada I al-Mansura (Zwycięzcy) w XVI wieku. Najstarszy zachowany grób cmentarzyska datowany jest na rok 1557. Jest tam pochowanych około 60 członków dynastii Saadi pochodzących z doliny rzeki Draa. Najbardziej okazała jest komnata z dwunastoma kolumnami, którego wnętrze zdobią płaskorzeźby i misterne mozaiki. Sala jest uznawana za najwspanialszy przykład mauretańskiej sztuki dekoracyjnej.
CIEKAWOSTKA: Grobowce zostały w XVII wieku zamurowane przez Mulaja Ismaila. Przez blisko dwieście lat za wysokim murem niszczały aż do ponownego odkrycia przez Francuzów podczas przelotu samolotem nad miastem.
Ogród Majorelle
Został zaprojektowany przez francuskiego malarza Jacques Majorelle, który w latach 20 XX wieku, zafascynowany Marokiem, wybudował sobie w tym miejscu dom. Z pięciu kontynentów przywoził drzewa, krzewy i kaktusy, dzięki czemu powstał piękny ogród z niebieskimi budowlami. Po jego śmierci w 1962 roku przez wiele lat ogród był zaniedbany aż do momentu, gdy kupił go Yves Saint Laurent. Wraz ze swoim partnerem odnowił go oraz posadził kilkaset nowych gatunków roślin.
Wewnątrz znajduje się muzeum Berberów – małe, ale z ciekawymi eksponatami urządzone w dawnym malarskim studio Jaques Majorelle. Można tam zobaczyć kolekcję ponad 600 eksponatów (biżuteria, dywany, ubrania i przedmioty codziennego użytku), posłuchać tradycyjnej muzyki, obejrzeć zdjęcia i filmy.
Brama Bab Agnaou
Jedna z dziewiętnastu bram Marrakeszu, zbudowana z niebieskiego wpienia, uważana jest za najpiękniejszą bramę Marrakeszu. Stanowiła drzwi do dobrze obwarowanej dzielnicy rezydencji zbudowanej przez almohadzkiego sułtana Jakuba El Mansura. Powstała w XII wieku. Nazwa oznacza „czarny baran bez rogów” lub „brama czarnych ludzi” (z berbejskiego). Ta druga nazwa odnosi się do jej przeznaczenia – przechodzili nią zwykli ludzie z niższych warstw społecznych (niekoniecznie o czarnym kolorze skóry). Ci uprzywilejowani, pochodzący z wyższych warstw, mieli własne osobne wejście. Brama Bag Agnaou to tylko… brama, ale i tak warto ją zobaczyć, szczególnie, że znajduje się w pobliżu Grobów Saadinów.
Plac Jemaa el-Fnaa
Największy plac w medinie i jednocześnie największa atrakcja Marrakeszu. Zatłoczony, głośny, chaotyczny. Na pierwszy rzut oka wydaje się nieciekawy i mamy wrażenie, że należy stamtąd jak najszybciej uciekać. Po pewnym czasie można zauważyć jego koloryt. Można tam spotkać przeróżniastych grajków, tancerzy, zaklinaczy wężów, można tam sobie zrobić tatuaż, posmakować lokalna kuchnię, a nawet wyrwać sobie zęba 😉 Ale uwaga! Trzeba tam uważać na naciągaczy. I należy pamiętać, że za zdjęcia robione grajkom trzeba płacić i to nie tylko parę groszy.
Historia powstania placu jest niejasna i ciężko stwierdzić, jak powstał. Także pochodzenie nazwy nie jest znane, uważa się, że oznacza ona „plac bez meczetu” lub „zgromadzenie umarłych”, które nawiązywać ma do targów niewolników i egzekucji, jakie odbywały się tutaj aż do XIX wieku. Z najnowszej historii: 28 kwietnia 2011 roku w mieszczącej się przy placu popularnej restauracji Argana doszło do zamachu bombowego. Przebrany za turystę terrorysta pozostawił w restauracji gitarę wypełnioną materiałami wybuchowymi którą następnie zdetonował zdalnie. W zamachu zginęło 17 osób a 21 zostało rannych. Powiązany z Al-Kaidą zamachowiec został skazany na karę śmierci.
Nie zobaczyłyśmy Madrasy Ben Youssefa ponieważ obecnie (2018 r.) została zamknięta z powodu remontu.
Na co uważać w Marrakeszu
Na przekręty. My się dałyśmy nabrać na przewodników w okolicach meczetu Kutubijja. Mają plakietki ze zdjęciem, mówią, że są przewodnikami z rządową licencją oraz, że chętnie pomogą we wszystkim. A potem informują, że meczet jest zamknięty, ogólnie to wszystko jest dzisiaj zamknięte, bo jest jakieś święto, ale chętnie zaprowadzą nas do jakiegoś rządowego sklepu, gdzie zobaczymy jak się wyrabia olej arganowy. I my się dałyśmy na to nabrać! Pierwszego dnia poszłyśmy do takiego sklepu, na szczęście nie zrobiłyśmy dużych zakupów, a drugiego dnia (znowu!) dałyśmy sobie wmówić, że właśnie jest jakieś święto i wszystko jest zamknięte. Cóż… naiwność ludzka nie zna granic 😉
Dobre rady
Warto pytać się o ceny jedzenia, nawet kilka razy. Wystarczyło, że raz się nie zapytałyśmy, a zapłaciłyśmy trzy razy więcej niż zwykle.
Jeść w lokalnych garkuchniach, tam, gdzie jedzą lokalsi. Wtedy jest pysznie, aromatycznie, świeżo i tanio. Nasze ulubione to te na ulicy Route Sidi Abelaziz (pyszne zupy i tażiny) i w bocznej uliczce, gdzie mają wszystko (niestety nie pamiętam nazwy 🙁 ) Mają tam pyszny kuskus, szaszłyki i sałatki marokańskie. I herbatę ze świeżą miętą 🙂
Na suku targować się, nie cykać się z cenami, nawet jak ktoś mówi 300, a ty uważasz, że to jest warte 30, to podaj taką cenę lub nawet niżej, żeby został CI jeszcze margines na targowanie. Przy targowaniu pomaga wychodzenie ze sklepu (chociaż może okazać się, że przesadziliście).
Nie ma rzeczy jedynych w swoim rodzaju. Tą samą rzecz dostaniesz w różnych sklepach. Wyjątek, to dywany (chociaż i tak niektóre się potarzają), kolczyki, biżuteria. Większość biżuterii jest droga, chyba, że jest to tzw. chińszczyzna. Cena nawet powyżej 50 zł. Warto się targować. Nam udało się kupić srebrne kolczyki z naturalnymi kamieniami za 50-70 dh
Marokańskie jedzenie
Pyszne. Aromatyczne, dobrze przyprawione. Z jedzenia polecam: Tadżina na słodko ze śliwką, szaszłyki, sałatkę marokańską i herbatę miętową. Fakt, jest bardzo słodka, ale moim zdaniem to czyni ją wyjątkową. Bardzo dobra była też harrira na placu Jemaa el-Fnaa. W piekarni można kupić przepyszne pieczywo. Warto próbować marokańskich słodyczy i rożnych przekąsek. Można odkryć niesamowite smaki, chociaż można też się naciąć 😛 Ale przecież to cały urok próbowania 🙂 Są jeszcze oliwki i orzeszki i…. wiele innych smakołyków
I soki owocowe – pyszne, świeżo wyciskane. Nr jeden był sok z granatów. NIE polecamy kupować soków na placu Jemaa el-Fnaa – są z dodatkiem wody i cukru, w dodatku drogie.
nasze pierwsze jedzenie w Marrakeszu… było pyszne najlepszy tażin typowy widok na ulicach Marrakeszu herbatę bardzo często była podawana w takim stylu harrira kupiona na placu tu postanowiłyśmy zjeść w miejscu bardziej turystycznym… wyglądało to bardzo pięknie, ale smak już był nie ten tak wyglądały nasze śniadania oliwki… pyszne daktyle… nie powalały, szczególnie jeśli zna się smak irańskich ale orzeszki były pyszne marokański fast food
Warto kupić
Olej arganowy – kosmetyczny można kupić w markecie Carre Eden za 60dh, organiczny. Na dole tego marketu jest carrefour, gdzie można kupić olej arganowy spożywczy (ceny nie schodzą poniżej 100dh) i kosmetyczny za 40 dh.
Biżuterię – przepiękne kolczyki, bransoletki, ale trzeba się targować.
Dywany, narzuty – od wyboru do koloru. Ceny pod niebo. Ale nigdy się nie targowałyśmy, więc nie wiadomo jak bardzo można zejść z ceny. Większość to ręczna robota, oryginalne wzory. Nawet o narzutach, które były na każdym stoisku sprzedawcy mówili, że to ręczna robota. Nie wiem czy to prawda, ale były piękne.
Wyroby ze skóry – torebki, buty (duży wybór sandałów) – jeśli nie jesteś miłośnikiem zwierząt, to jesteś w raju.
Lampy, lampiony, lampioniki – cudne, drogie, ale znowu – trzeba się tarować.
Meble – szczególnie, jak ktoś chce urządzić sobie mieszkanie w stylu marokańskim – wszystko ręczna robota
Przyprawy – ja przywiozłam sobie anyż i korę cynamonową, ale na suku jest wielgachny wybór, trzeba się tylko na tym znać i…, cóż za niespodzianka,… targować
Czarne mydło – kupuje się na kg, cena za kg 30dh (i jest tego sporo) więcej o mydle tu: >>>KLIK<<<
Kosmetyki – duży wybór w markecie
Magnesy – najtańsze udało nam się kupić przy placu za 5dh, ale przeważnie są po 10dh. Wszędzie podobne.
Ciekawostki
Czy warto jechać do Marrakeszu?
WARTO 🙂
Więcej zdjęć na moim Instagramie: https://www.instagram.com/olazplecakiem/
Zapraszam też na mojego FB: https://www.facebook.com/olazplecakiem/
A jak masz więcej pytań, to kontaktu emailowego: alektaskin@gmail.com
Przypomniałyście mi nasz weekend w Marakeszu, mam nawet zdjęcia w podobnych miejscach. My mieliśmy wielkie szczęście do ludzi. Znaleźliśmy przewodnika, który załatwiał nam wszystko i oprowadzał wszędzie, bez oszukiwania. Po twojej relacji zamarzyło mi się by tam powrócić
Bardzo lubię takie miejsca, ale bywa, że po wakacjach wracam zmęczona. Ciągłe trzymanie pionu i kontrola wydatków, targowanie się i jeszcze raz targowanie. Chyba w naszej kulturze nie jest to codziennością i trzeba się napracować, by sie nie zapomnieć. Poza tym miejsca i zdjęcia super! Wspaniała wycieczka!
Wiem, że wszyscy chwalą Marrakesz, ale jakoś nie ciągnie mnie w tamte rejony – co nie znaczy, że nie czytam i nie oglądam zdjęć z chęcią 🙂
Ale pięknie kolorowy ten Marrakesz! My nie byliśmy jeszcze nigdy w tamtych rejonach, ale Twoje zdjęcia kuszą do wizyty!
Byłam w Marrakeszu dwa razy i wciąż nie mogę mu się nadziwić… Miasto jest genialne i wiem, że zawitam tam jeszcze niejednorktoeni!