Zapraszam na mojego fb: https://www.facebook.com/olazplecakiem/
Instagram: @olazplecakiem
Kupiłeś/kupiłaś bilety do Jordanii masz 7 dni i nie wiesz co zobaczyć, jak zaplanować wyjazd, jak się poruszać pomiędzy miastami? Oto mój plan: Aqaba – Wadi Rum – Petra – Morze Martwe – zamek Kerak – Madaba – Jerash
Plan został zrealizowany w terminie 28.01.2019 – 04.02.2019.
Kurs 1jod to 5,30 zł.
Wylot z Krakowa o 6.15 przylot do Ammanu o 10.55 czasu miejscowego.
Ilość osób: 5 z walizkami tzw. kabinówkami do 10 kg.
Powrót z Ammanu, wylot o 11.20 czasu miejscowego, przylot do Krakowa o 13.15.
Co zrobiłam przed wyjazdem:
1. Zakupiłam bilety. Ja korzystałam ze skyscanner. Ustawiałam daty konkretnie, ale jeśli nie musicie tego robić, to warto ustawić elastyczne daty.
2. Zakupiłam Jordanpass.
3. Zarezerwowałam noclegi. Część rezerwowałam na booking.com, część uzgadniałam przez whats up.
4. Zarezerwowałam jeep tour po Wadi Rum oraz nocleg na pustyni.
Trasa ogólnie:
Dzień 1
Przylot do Ammanu. Na lotnisku wymiana pieniędzy (mała suma 100$, bo pobierają prowizję. Zakup karty sim. Wynajem samochodu. Przejazd do Aqaby. Zakwaterowanie. Krótki spacer. Nocleg w Aqabie.
Dzień 2
Przejazd na pustynię Wadi Rum. Jeep Tour. Nocleg na pustyni.
Dzień 3
Przejazd w okolice Petry. Zakwaterowanie. Przejazd do Wadi Musa. Spacer. Powrót na Camp. Nocleg.
Dzień 4
Przejazd do Wadi Musa. Po drodze kawa i prowiant. Parkowanie w okolicy Petra Visitor Center. Zwiedzanie Petry. Powrót na Camp. Kolacja na Campie. Nocleg.
Dzień 5
Przejazd do Wadi Musa. Po drodze kawa i prowiant. Zwiedzanie Petry dzień 2. Kolacja na mieście. Powrót na Camp. Nocleg.
Dzień 6
Wyjazd w stronę Madaba. Po drodze zamek Kerak. Morze Martwe. Przyjazd do Madaby. Zakwaterowanie. Kolacja na mieście. Nocleg.
Dzień 7
Śniadanie w hotelu. Przejazd do Jerash. Zwiedzanie. Powrót do Madaba. Obiadokolacja na mieście. Zakupy. Pakowanie. Nocleg.
Dzień 8
Wykwaterowanie. Przejazd do wypożyczalni. Zdanie samochodu. Przejazd na lotnisko. Wylot do Polski.
Plan szczegółowy:
DZIEŃ 1
Przylot do Ammanu 10.55.
Na lotnisku:
Odprawa paszportowa – bez problemów. Należy pamiętać, żeby wydrukować Jordanpass. PAMIĘTAJ: jordanpass to 2 kartki – wiza i bilety. Przy odprawie okazuje z tylko wizę.
Odbiór bagaży, jeśli był w łuku bagażowym. Po wyjściu z terminala, w części ogólnodostępne lotniska można zakupić kartę sim. Zdecydowałyśmy się na Orange, bo była promocja 56 gb za 13 jod. Nie było problemu z zasięgiem. Wyjątkiem była Wadi Rum, gdzie był zasięg, ale się rwał i był bardzo słaby.
Po wyjściu z terminala można wymienić walutę. Niestety na lotnisku pobierana jest opłata, zatem wymieniamy minimalną ilość (50-100 $) na bieżące potrzeby. Ponieważ musiałyśmy zapłacić za wynajem samochodu, kupić benzynę i opłacić pierwszy nocleg, byłyśmy zmuszone wymienić walutę na lotnisku. Wszystkie te czynności zajęły nam ok. 1-2h.
Wynajem samochodu:
Na lotnisku znajdują się biura tych najbardziej znanych firm takich jak AVIS, SIXT.
Ja skorzystałam z firmy AUTO NATION tel. +962 77 936 0052. Zamówiłam na skyscanner, jeszcze w Polsce. Zamówiłam Kia Forte za 579zł plus ubezpieczenie od kosztów własnych 279zł. Przedstawiciel/właściciel firmy czekał na nas na lotnisku.
Firma ma siedzibę 5 min jazdy od lotniska. Zamówiony samochód okazał się dla nas (a dokładnie dla mnie, jako kierowcy) zbyt duży (mimo, że zamawiałam średni), ale na miejscu mogłyśmy wymienić na taki, jaki chciałyśmy. Wybrałyśmy Hundai i10 (jest to wersja dużo większa niż w Polsce). Warunki wynajmu: pusty do pustego. Okazało się, że na miejscu można wykupić za 35 jod dodatkowe ubezpieczenie, które znosi z nas ryzyko wkładu własnego. Ja te ubezpieczenie wykupiłam w Polsce, więc właściciel zablokował mi na karcie 500jod. Godne uwagi jest to, że coś mu nie wyszło, bo po sprawdzeniu karty blokady nie było.
Przed wyjazdem do Jordanii zastanawiałam się czy kupować ubezpieczenie w Polsce czy na miejscu. I teraz, wybrałabym zakup ubezpieczenia w Jordanii.
WAŻNE: należy dokładnie sprawdzić samochód przed podpisaniem protokołu, bo pracownik firmy „nie zauważył” paru zadrapań. W związku z tym dotknijcie ten samochód, sprawdźcie każdy brud, obmacajcie progi, szczególnie w tych miejscach, gdzie można zahaczyć o krawężnik, bo tych rys nie widać, a można je tylko wyczuć. My taką rysę znalazłyśmy, kazałyśmy zaznaczyć na protokole i na szczęście, bo właśnie do tej rysy się przyczepili przy zdawaniu samochodu. Dziwnie to wyglądało, bo samochodu nie sprawdzali dokładnie, a od razu sprawdzili ten próg. Wyglądało to tak, jakby chcieli tą rysę komuś „sprzedać” .
Zaskoczeniem dla mnie było to, że mimo, że zamawiałam manualną skrzynie biegów dostałam automat. I okazało się, że wszystkie samochody w tej firmie posiadają tylko taką wersję. Podczas, gdy ja się martwiłam jak sobie poradzę z automatem, właściciel nie widział powodów do zmartwień. Kazał pracownikowi mnie przeszkolić i pod okiem tego pracownika zrobiłam mała rundę. I mogłyśmy jechać.
Ponieważ samochód był wypożyczamy na warunku pusty do pustego, to najważniejsze było zatankowanie. Stacja benzynowa znajduje się jakieś 500 metrów od wypożyczalni. Właściciel sugerował, żeby tankować 95 i tak zrobiłyśmy za pierwszym razem, ale później tankowałyśmy 90, bo 90 była dużo tańsza. Czy widać było różnice w jeździe… raczej nie.
Przejazd do Aqaby.
Trasa nr 15 km czas ok. 5h. Po drodze pierwsza jordańska kawa (cena 1jod). Można się zatrzymać w miasteczkach i coś zjeść.
W Aqabie nocleg w Al Huwari Furnished apartment’s cena 25 jod. Warunki ok. Położenie idealne, bo blisko do wszystkiego, na dole piekarnia i kebab, niedaleko serwują kawę parzoną w piasku.
Można zrobić nocne zwiedzanie Aqaby, co polecam. Koniecznie wymienić pieniądze. W Aqabie bez problemu znalazłyśmy bank, który robi wymianę bez prowizji. Kolacja w restauracji Memories Cafe Castle. Polecam ją mimo, że drogo (ceny polskie), ale jedzenie bardzo dobre. Warto zamówić deser, który znajduje się w dziale herbat – ostatnia pozycja.
Po kolacji spacer po Aqabie. Powrót do hotelu, umówienie się poprzez whats up, o której godzinie będziemy w Wadi Rum i spanie.
DZIEŃ 2
W planie przejazd na pustynię.
Rano śniadanie. W piekarni na dole kupujemy lokalne wypieki. Pyszne bułeczki i placki z różnymi nadzieniami. Wykwaterowanie i przejazd na pustynię. Trasa nr 47 km 63 czas przejazdu ok. 1h.
Wjazd na pustynię jest płatny, ale jordanpass obejmuje ten bilet. Na parkingu należy podbić jordanpass i dopiero wtedy strażnik nas przepuści dalej. My oczywiście o tym nie wiedziałyśmy, więc strażnik spokojnie nam wytłumaczył o co chodzi i nakierował nas na odpowiednie miejsce.
Już w Polsce zamówiłam jeep tour i nocleg w Bedouin Familly Camp. Wszystko załatwiałam przez Whats Up tel. +962 77 993 4985. Cena 40jod od osoby. Jest to nowy Camp, działa dopiero od roku (tekst pisany w 2019). Przewodnik dobrze opowiada, ale, jak ja to mówię, nie wchodzi w grupę. Raczej trzyma się z boku, ale mam wrażenie, że wynika to z nieśmiałości i poszanowania relacji w grupie. Dlatego przywoził nas na miejsce, opowiadał o tym miejscu, mówił na co zwrócić uwagę, i dawał czas wolny. Nigdy nie wyznaczał konkretnego czasu. Było to na zasadzie: czekam na was w tym miejscu, wrócicie kiedy będziecie miały ochotę. Nam ten styl bardzo odpowiadał.
W takim pakiecie miałyśmy (chociaż w czasie rezerwacji dokładnie to ustalcie): tour, wodę do picia, lunch, nocleg, beduińską kolację, śniadanie.
Tour
– ja wybrałam 5h. Zastanawiałam się nad całodziennym, ale ostatecznie wybrałam 5h. W sumie nie wiem czym one się różnią, bo zaczęłyśmy tour ok godz 11 (nasz przewodnik chciał godzinę wcześniej, ale my chciałyśmy się wyspać i na spokojnie zjeść śniadanie), a skończył się po zachodzie słońca czyli gdzieś w okolicach godz. 18. Zobaczyłyśmy: kilka punktów widokowych, kanion z malunkami Nabatejczyków, skalny grzybek, dom Lawrenca z Arabii, jakiś inny kanion, skalny most i kilka innych miejsc.
W cenie miałyśmy lunch – herbata, chleb, puszka tuńczyka, dla wegetarian humus, pomidor, ogórek, jakieś ciasteczka i słodycze, napój w kartoniku. Lunch nie powalał, wszystko zakupione w sklepie, ale sceneria to wynagradzała. Niektórzy oferują lunch tzw. hand made, ale wtedy cena touru to 50-60 jod. Czy warto? Sami możecie wybrać. Nam ten lunch nie popsuł wrażenia.
Po przybyciu na Camp dostałyśmy herbatę i jakieś słodkości. Potem była kolacja beduińska. Mięso pieczone w dziurze, do tego warzywa. Dodatkowo jakieś słodkości, chleb, ryż, warzywa surowe. Bardzo dobre, ma to swój urok.
Co do noclegu. Ze względu, że w nocy jest bardzo zimno warto zabrać ciepły dres i odzież termoaktywną. W czasie naszego pobytu strasznie wiało i nie pomogły nawet te 2 koce, które dostałyśmy.
Woda w campie była zimna, a nawet lodowata, ledwie leciała. Na miejscu można podładować telefon, ale prądu brakło ok. 22.30. Pamiętajcie, że jest to obóz na środku pustyni. Woda jest pozyskiwania z gór, a prąd z solarów. Nie nastawiajcie się na luksusy. W namiocie wspólnym stała koza, z której się trochę dymiło, więc wszystkie ciuchy nadawały się tylko do prania. Podsumowując… Czy polecam to miejsce? ZDECYDOWANIE TAK 🙂
DZIEŃ 3
Śniadanie o 8. Po śniadaniu nasz przewodnik/opiekun odwiózł nas na parking, gdzie stał nasz samochód.
Jedziemy w stronę Petry.
Trasa 47 i 15, km 159 czas przejazdu ponad 2h.
Nocleg na Al Nawatef Camp oddalony od Wadi Musa i Tourist Center Petra około 40 km. Zlokalizowany w przepięknym rezerwacie Dana. Musicie sami się zastanowić czy jednak nie zarezerwować coś w Wadi Musa.
Plusy naszego noclegu: przepiękne widoki na rezerwat Dana, miła obsługa, pyszne jedzenie. Po drodze do Petry pyszna kawa, bardzo dobra piekarnia oraz pyszny falafel. Jeśli macie kilka dni dodatkowych możecie wybrać się na treking po rezerwacie.
Minus: 40 km do Petry czyli ok 1h jazdy samochodem. W związku z tym tracimy sporo czasu na dojazdy i trzeba ponieść dodatkowy koszt paliwa.
Ja osobiście nie żałuję tej pomyłki, bo te widoki były tego warte. Natomiast jeśli potrzebujecie luksusów, to nie miejsce dla was. Myślę, że latem to miejsce ma więcej możliwości.
Camp to murowane domki i namioty. My miałyśmy domki. Domki ogrzewane piecykiem gazowym, więc na noc trzeba go wyłączyć. Woda przeważanie ciepła, ale nie gorąca. Problem może być wtedy, gdy jest więcej osób i wtedy woda może być zimna. Rano woda zimna. Prąd tylko w dzień. Na noc prąd wyłączny. Przypominam to jest Camp zatem prąd z solarów, woda ogrzewana przez solary.
Po przyjeździe na Camp, zakwaterowanie, prysznic, przebranie i ruszamy na kolacje do Wadi Musa. Kolacja w restauracji Reem Beladi (bez szału, za osobę trzeba liczyć 5-7jod), kawa na mieście (jest tam sporo budek), spacer do Tourist Center, żeby zobaczyć czy można tam zaparkować samochód. Powrót na Camp.
DZIEŃ 4
Śniadanie, które było w cenie noclegu. Przejazd do Petry. Po drodze zatrzymujemy się na kawę w miejscowości Al Jaya. Obok budki z kawą jest piekarnia, w której kupujemy suchy prowiant i słodkości do kawy.
Dojeżdżamy do Wadi Musa, samochód parkujemy jakieś 500m od TC. Zwiedzamy Petrę. Bilet w cenie Jordanpass, ale trzeba podejść do kasy po pieczątkę. Na Petrę mamy zaplanowane 2 dni.
Po wyjściu z wąwozu oglądamy skarbiec i główną drogą idziemy do centrum Petry. Stamtąd idziemy drogą do Klasztoru Ad Deir. Droga do Klasztoru jest usiana straganami, jest na niej mnóstwo ludzi – turystów i tubylców. Należy uważać na beduinów z osłami. Na górze jest miejsce na odpoczynek, można tam wypić kawę, herbatę, zapalić shise.
Spokojnym tempem wracamy. Do wąwozu wchodzimy ok godz 17. Warto zostać w Petrze do samego końca, bo beduini mocno luzują, rozmawiają, nie są już nastawieni na zysk.
Powrót na Camp na kolację (wcześniej ja zamówiliśmy u naszego gospodarza). Cena 7jod. Trochę drogo, ale kolacja bardzo dobra.
DZIEŃ 5
Śniadanie na campie. Wyjazd do Wadi Musa. Po drodze kawa i zakup falafeli na lunch. Zwiedzanie Petry dzień drugi. Tym razem droga królewska oraz wejście na punkt widokowy nad skarbcem. Droga na punkt widokowy jest chyba najciekawsza ze wszystkich dróg jakie przeszłyśmy w Petrze. Mało ludzi, nie ma straganów. Przepiękna widokowo. Można wyruszyć tak, żeby zobaczyć zachód słońca nad amfiteatrem.
Ze szlaku zeszłyśmy grubo po zamknięciu i też to polecam. Prawie zero turystów. Beduini zapraszają na herbatę, kolacje. Można zobaczyć jak Petra żyje, gdy nie ma turystów. Więcej o Petrze i jej atrakcjach >>>TUTAJ<<<.
WAŻNE: W Petrze warto zrobić zakupy.
Powrót na Camp po drodze jemy kolacje czyli falafel i idziemy na herbatę. Nocleg.
DZIEŃ 6
Rano, po śniadaniu wyjazd w stronę Madaby.
Trasa nr 60 (trzeba uważać, bo nawigacja próbuje skierować na drogę nr 15), 179km; czas, bez zatrzymywania 3h plus droga na Kerak nr 50 – 50km; czas 1h w jedną stronę.
Po drodze jedziemy do zamku Kerak. Bilet w Jordanpass. Lunch, wcześniej zakupione falafele, jemy na zamku. Byłyśmy tam ok 2-3h.
Następnie przejeżdżamy trasą wzdłuż Morza Martwego. Zatrzymujemy się na jednym z punktów widokowych. Wybieramy taki, gdzie można zejść na brzeg (wystarczy zobaczyć, gdzie robią to tubylcy). Tam spędzamy 1-2h. Nie kąpiemy się, bo nie mamy na sobie strojów, jest chłodno i nie ma pryszniców. Jeżeli komuś na tym zależy, to można wcześniej założyć strój kąpielowy, wziąć buty do wody (sól jest ostra) i baniaczek wody do opukania.
Jedziemy dalej, ale po jakimś czasie zatrzymujemy się na zachód słońca.
Potem jedziemy do hotelu w Madabe. Nocleg mamy w Hotelu Madaba. Warunki różne. Miałyśmy jeden pokój dwuosobowy z prywatną łazienką i ten pokój był ok, ale miałyśmy też pokój trzyosobowy ze wspólną łazienką i ten pokój nie miał ogrzewania i warunki były mocno średnie.
Kolacja na mieście. W okolicach jest kebab i falafel. Są restauracje. Spacer ulicami Madaby i zakupy. Powrót do hotelu. Nocleg.
DZIEŃ 7
Śniadanie w hotelu. Cena 1jod od osoby. Idziemy do bazyliki. Cena biletu nie jest w Jordanpass. My wchodzimy za darmo, bo nikt nas nie prosi o bilet. Okazuje się że mozaika jest zakryta dywanami, bo trwa msza. Następnie Góra Nebo. Cena 2 jod, Jordanpass niehonorowane. Góra Nebo jest oddalona od Madaba ok. 9 km.
Potem przejazd do Jerash. 70 km. Czas przejazdu ponad 1h.
Zwiedzanie Jerash zajmuje kilka godzin. Wracamy do Madaby. Tam kolacja na mieście, zakupy. Pakowanie i nocleg.
DZIEŃ 8
Śniadanie w hotelu. Przejazd do wypożyczalni. 30km, ok 40 min. Zdajemy samochód. Pracownik odwozi nas na lotnisko. Wylot do Polski.
INNE UWAGI:
Aby poruszać się po drogach Jordanii wymagane międzynarodowe prawo jazdy. Wyrabia się je w 1 dzień, bez egzaminów. Koszt ok. 35 zł. Konwencja Genewska. W wypożyczalni tego nie sprawdzają, proszą tylko o polski blankiet. Policja, która zatrzymuje średnio 2-3 razy dziennie też nie sprawdza dokumentów. Zatrzymuje tylko, żeby powiedzieć „welcome to Jordan” i pozwala jechać dalej. Tylko raz policjant kazał nam pokazać paszporty. Ani razu nie musiałam pokazywać prawa jazdy. Podsumowując… Czy wyrabiać międzynarodowe prawo jazdy? Ciężko mi doradzić, bo mimo, że ani w wypożyczalni, ani policja tego nie wymagają, to nie wiem jak zachowa się ubezpieczyciel, gdy w razie wypadku będziemy się starać o odszkodowanie. Ja na wszelki wypadek wyrobiłam i polecam wyrobić.
PETRA
Istnieje wiele tras i ścieżek. Są takie, które są bardzo uczęszczane i takie, o których mało kto wie, ale o tym piszę w tym wpisie.
W Petrze warto zostać do samego końca. Atmosfera się wtedy zmienia, Beduini się zmieniają. Więcej się śmieją, urządzają sobie wyścigi, zagadują, zapraszają na herbatę, uśmiechają się. Robi się taka przyjacielska atmosfera.
W okresie, w którym byłyśmy czyli w porze zimowej Petra była otwarta do godz. 17. Teoretycznie, bo drugiego dnia ze szlaku schodziłyśmy grubo po 17 i nikt nie robił z tego problemu. Nikt nie pilnuje czy wszyscy wyszli, tak więc, spokojnie można w Petrze zanocować. Istnieje także nocne zwiedzanie Petry. Cena 17jod. Zdjęcia znajdziecie w necie.
NOCLEGI
Aqaba – Al Huwari Furnished apartment’s – polecam
Wadi Rum – Bedouin Familly Camp. – polecam
Okolice Wadi Musa, w Rezerwacjie Dana – Al Nawatef Camp – polecam
Madaba – Hotel Madaba – szukałabym czegoś innego, chociaż nie było źle
JEDZENIE
Tylko dwa razy korzystaliśmy z restauracji. Ceny polskie czyli ok 35-40 zł za obiad na osobę.Przeważnie korzystaliśmy z miejscowych piekarni oraz fast foodów. Ulubione jedzenie – falafele.
CENY – z 2019r
Jordania nie jest tania, ale też nie ma jakieś strasznej drożyzny
Bilet + bagaż 450 zł. Można taniej.
Jordanpass 75jod. Trzeba policzyć przelicznik z karty, bo mi policzyli dużo więcej i to mnie zaskoczyło.
Samochód z ubezpieczeniem 110 jod + 279 zł ubezpieczenie.
Benzyna 80jod.
Nocleg w Aqabie 25jod za 5 osob.
Wadi Rum 40jod za osobę.
Nocleg w okolicach Petry 90jod za 3 noce ze śniadaniem dla 5 osób.
Kolacja w Campie 7jod od osoby.
Nocleg w Madabe 56jod za 2 noce dla 5 osób (pokój 2 osobowy ze śniadaniem i łazienka oraz pokój 3 osobowy ze wspólną łazienką i bez śniadania). Cena za śniadanie 1 jod za osobę.
Bilety Wadi Rum, Petra, Kerak, Jerash w cenie Jordanpass.
Góra Nebo 2 jod.
Bazylika w Madabe 1 lub 2 jod.
Kawa max 1jod.
Herbata 0.5-1jod.
Falafel 1 jod.
Woda max 1 jod.
Magnesy najlepiej kupić w Petrze 3 za 1 jod lub 7 za 2 jod.
Chusta 3-6 jod. Możliwe, że można taniej.
Szisza 3jod.
Koszt całkowity: w Polsce wydane 900 zł, w Jordanii wydałam 300$.
ZAKUPY
Co warto kupić w Jordanii? Oczywiście są to tylko moje propozycje.
Warto przywieźć sobie kawę, beduińską herbatę, baklawę, daktyle, biżuterię, kosmetyki z Morza Martwego. No i oczywiście chustę. Prawdziwa jordańska jest w kolorze czerwonym.
Ja jeszcze kupiłam magnesy, breloczek, chałwę.
Zakupy warto zrobić w Petrze (najtaniej) i w Madabie. Czytałam, że warto też zakupy zrobić w Aqabie, ale, niestety, nie miałam tam okazji chodzić po sklepach.
BEZPIECZEŃSTWO
W Jordanii jest bezpiecznie, ludzie są bardzo przyjaźni i bardzo pomocni. Kilka razy zostałyśmy zaproszone na herbatę, zdarzyło nam się być zaproszone na kolację (nie skorzystałyśmy), zostałyśmy też nakarmione przez obcych ludzi.
Często na forach spotykam się z pytaniem: jaki ubiór? Nie należy przesadzać w żadną stronę. Ani zbyt się rozbierać, ani też zakładać burki
ZAPAMIĘTAJ
- Zakupy robić w Petrze. Najtaniej i najłatwiej można się tam targować. No i duży wybór pamiątek. Wiem, że to dziwne, ale prawdziwe. Jak coś Wam się tam podoba, to kupujcie. Oczywiście wcześniej się targujcie. Myślę, że można spokojnie walczyć o 1/2 ceny, a czasem i więcej.
- Whats up najłatwiejszy sposób na komunikowanie się.
- Jordańczycy są bardzo przyjaźni, bardzo pomocni, chętni do pomocy. Nie ma poczucia zagrożenia.
- Koniecznie wypić kawę. I zobaczyć jak jest parzona.
Jeśli masz więcej pytań zapraszam do kontaktu:
email: taskin@olazplecakiem.pl
fb: https://www.facebook.com/olazplecakiem/