Ciąg dalszy drogi do Luang Prabang.
Rano pobudka, śniadanie i przejazd furgonetką z guesthouse’u nad rzekę. Tym razem, to mnie kopnął ten zaszczyt, że mogłam zasiąść w szoferce. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Wczoraj o tym nie pisałam, ale przejazd z nad rzeki do guesthouseu był naprawdę ciekawy pod względem organizacyjnym: Wyobraźcie sobie pick-upa, na skrzyni plecaki i stłoczonych ok. 15 ludzi (na stojąco). Czasami pokazują coś takiego na filmach, jak wiozą robotników do fabryki. Tylko, ze na filmach jest wersja bez plecaków.
I dzisiaj powrót nad rzekę polegał na tym samym. Z tym, że padał deszcz. Nie wiem dlaczego, ale gdy próbowałam wdrapać się na pakę (co znacznie utrudniała mi obita noga), podszedł właściciel i powiedział, żebym usiadła w szoferce. Ot kopnął mnie zaszczyt 😉
Po zajeciu miejsc w lodzi zaczela sie znowu fascynujaca podroz, ktora tym razem trwala 8h.
Jedyną atrakcją było to, ze łódka była stanowczo przeładowana i dziwnie się chwiała oraz, że w czasie rejsu złapała nas burza i deszcz.
Jednak mimo nudy, dla mnie ta podroż będzie wyjątkowa i wydaje mi się, ze bardzo długo będę ją wspominać. A dlaczego? Bo w czasie tego rejsu dowiedziałam się, że mój brat i jego żona maja córeczkę 🙂 Czyli zostałam ciocią prześlicznej dziewczynki o imieniu Emilka (wiem, wiem, powiecie skąd mogę wiedzieć, że jest prześliczna, jak jej jeszcze nie widziałam, ale co Wy tam możecie wiedzieć. Jest prześliczna i już).
Po dopłynięciu do Luang Prabang kopiłyśmy bilet na tuk-tuka (20000 kip) i zostaliśmy wraz z trójka innych podróżnych dowiezieni do guesthouseu o nazwie Thony2. Początkowo nie chciałyśmy się tu zatrzymywać, bo miałyśmy upatrzony inny dom, ale Agnieszka poszła na oględziny pokoju, który okazał się przyzwoity. Ostatecznie przekonała nas cena 60000 kip czyli jakieś 24 zł za pokój.
Sam Luang Prabang to dawna stolica Laosu, ale jeśli już w głowie widzicie wieżowce i metropolie, to niestety muszę Was sprowadzić na ziemie. Luang Prabang wygląda jak trochę większa wioska, ale szczegóły jutro po pierwszym zwiedzaniu.
żegnamy naszą miejscowość
w czasie deszczu dzieci sie nudza 😉