Transport w Tajlandii i Laosie to osobna historia. Czym to my nie jechałyśmy. Nawet w pewnej chwili zaczęłyśmy „kolekcjonować” coraz to dziwniejsze środki lokomocji.
To od początku.
Oczywiście do Tajlandii przyleciałyśmy samolotem. Wystartowałyśmy w Warszawie i poprzez Amsterdam doleciałyśmy do Bangkoku. Bilet kosztował nas ok 2300 zł (w dwie strony). Wiem, to nie jest najtańsza opcja, ale na Tajlandię zdecydowałyśmy się w ostatniej chwili i nie było czasu na szukanie promocji. Ale jak się postaracie i zaczniecie poszukiwania kilka miesięcy wcześniej, to można znaleźć naprawdę tanie bilety.
lotnisko w Bangkoku
Z lotniska na nocleg do Remiego (CS) dostałyśmy się taksówką. O ile dobrze pamiętam to na drugim poziomie lotniska znajduje się postój taksówek. Dobra rada: warto mieć na kartce napisany adres po tajsku. I pamiętajcie, że do ceny przejazdu doliczą opłaty za autostradę.
Po Bangkoku poruszałyśmy się autobusami, statkami, sky trainem, no i rikszami. Do kolekcji brakło nam tylko metra.
I teraz po kolei.
Autobusy to bardzo tania opcja. Trzeba tylko zorientować się jakim numerem, w która stronę i gdzie wysiąść. Najlepiej spytać się osoby sprzedającej bilety (w autobusie). No i znowu się powtórzę – mieć adres po tajsku. Wysiadać możecie prawie w każdej chwili, bo w Bangkoku są takie korki, że autobusy staja co chwilę.
wnętrze autobusu z widoczną „klimatyzacją”
tak wyglądają autobusy w Bangkoku
autobus z Kanchanaburi do Parku Narodowego Erawan
i jego wnętrze
wraz z pasażerami
a to inny autobus do Budda Park
pasażerowie
i Agnieszka z lokalsami
Statki. Dużo atrakcji Bangkoku znajduje się nad rzeką. A po rzece kursują statki. Bardzo tania opcja przemieszczania się. Uważajcie tylko, żeby wsiąść do statku tzw speed boat. My popełniłyśmy błąd pierwszego dnia i skorzystałyśmy ze statku dla turystów, który jest dużo droższy.
Warto zaopatrzyć się w mapę przystanków speed boat. Najlepiej pytać się na stacjach lub w informacji turystycznej (jak znajdziecie). I pamiętajcie te statki nie kursują przez 24 godziny na dobę. O ile dobrze pamiętam, to kursy kończą o 19 lub 20.
widok na Menam i statki m.in speed boat i na „przystanek”
tak wygląda środek speed boat… prawie jak w autobusie
speed boat jest… speed
i zadowolona Aga
a tak wygląda „przystanek”
Sky Train. Coś jak metro, tylko, że nadziemne. I nie takie tanie, ale szybkie i z klimatyzacją. Cena biletu zależy ile stacji macie zamiar przejechać. Też warto zaopatrzyć się w mapę.
Sky Train
Riksza. Też tania opcja podróżowania… jeżeli umiecie się targować. Cena zależy od pory dnia, gdzie chcecie jechać i ile innych riksz jest w pobliżu. No i oczywiście czy umiecie się targować. A targować się zawsze warto. I nie zaczynajcie od ceny, którą chcecie zapłacić 😉 Riksze są różne. Kolorowe, bardziej lub mniej zabudowane, świecące itd. itp. I są wszędzie i w Tajlandii i w Laosie.
bez riksz w Tajlandii lub Laosie… nie… to niemożliwe
takie zdjęcie chyba ma każdy, kto był w Tajlandii
riksza w „środku”
jazda rikszą zawsze była fajna
targowanie się zresztą też 😉
Na dalsze trasy wybierałyśmy taksówki. Czyli gdy chciałyśmy się wygodnie dostać na dworzec autobusowy(wiadomo miałyśmy wtedy plecaki), to brałyśmy taksówkę. Korporacji w Bangkoku jest mnóstwo i każda różni się kolorem. Wybierajcie taksówkę, która ma licznik. Niestety nie mam pojęcia czy ceny różnią się w zależności od korporacji. Raczej wątpię.
taksówka
i inne kolorowe
Ważne: w Bangkoku jest wiele dworców autobusowych. Gdy chcecie przenieść się do innej miejscowości, to dowiedzcie się z którego dworca macie autobus.
Autobusy międzymiastowe są czyste i wygodne. I nie jakoś strasznie drogie (ceny poszukajcie sobie na stronach mojego bloga, bo ja już nie pamiętam). Czasami w cenie biletu dostajecie jedzenie albo wodę i jakieś przekąski. Z Luang Prabang do Vientiane miałyśmy nawet przyjemność jechać autobusem sypialnianym czyli zamiast foteli były łóżka. Dosyć wygodna opcja. Jednak problem mogą mieć wysokie osoby, bo te „łóżka” nie są zbyt długie.
wnętrze autobusu sypialnianego
Z Bangkoku do Kanchanaburi dostałyśmy się właśnie takim autobusem dalekobieżnym. W Kanchanaburi też miałyśmy okazję przekonać się, że istnieje coś takiego jak moto taxi czyli skuter, który udaje taksówkę. Szczegóły, jak to dokładnie wygląda tutaj.
W Kanchanaburi miałyśmy też przyjemność po raz pierwszy jechać pociągiem. Ten pierwszy był stylizowany na taki zabytkowy czyli drewniane ławki itp. Ogólnie pociągi nie są luksusowe, ale też nie jakieś przerażające. Z Vientiane do Bangkoku jechałyśmy pociągiem sypialnianym. Wybrałyśmy najtańszą opcję bez klimatyzacji. Początkowo byłyśmy przerażone warunkami, ale po rozłożeniu siedzeń okazało się, że jest to miła i wygodna opcja podróżowania. Szczegóły tutaj.
dworzec kolejowy w Kanchanaburi
lokomotywa
pociąg sypialniany
W Kanchanaburi miałyśmy też okazję po raz pierwszy autobusem z lokalsami. Jest to tańsza alternatywa niż wycieczki organizowane przez lokalne agencje turystyczne. Zamiast kupować wycieczki do lokalnych atrakcji w takim biurze, to warto przejść się na dworzec autobusowy i sprawdzić dojazdy i ceny. A przyjemność podróżowania z tubylcami bezcenna 🙂
Kolejny transport to busiki. Czymś takim przemieszczałyśmy się z Kanchanaburi do Bangkoku (bo chcąc przemieścić się do Sukhothai musiałyśmy się wrócić do Bangkoku) oraz z Chiang Mai do Chiang Khong. Busiki zamawiałyśmy w agencji turystycznej albo w hotelu. Warto sprawdzić kilka opcji i wybrać najtańszą. Busik to szybki sposób przemieszczania się, chociaż nie ma w nich za dużo miejsca. No i kierowcy jeżdżą jak wariaci, więc trzeba mieć mocne nerwy lub nie patrzeć przez okno.
Zamawiając transport w agencji turystycznej nic Was nie obchodzi. Zabierają Was z hotelu i dostarczają na miejsce.
Rowery. Odkryte w Sukhothai, a wykorzystywane do granic możliwości w Luang Prabang. Rowery to dobry sposób na szybsze poruszanie się niż z tzw. „buta”. No i bardzo tani sposób przemieszczania się. No i oczywiście bardzo przyjemny sposób. A wypożyczalni rowerów jest mnóstwo.
rowery są bez przerzutek, ale mimo tego są urocze. I te kolory 🙂
jazda na rowerze była zawsze przyjemnością
W Chiang Mai miałyśmy okazję podróżować na pace pic-upa. Po bezdrożach i z szalonym kierowcą. Nie jest to miłe dla osoby, która cierpi na chorobę lokomocyjną. Dla osoby, która nie cierpi na ta chorobę też może nie być miłe. Takie podróżowanie jest częste w Tajlandii i Laosie, bo pic-upy dominują na drogach tych krajów. Co ciekawe są nawet takie taksówki tzw. taksówki dzielone. Czyli właściciel takiego pojazdu zabiera kilka osób na pakę i je rozwozi. Cenę każdy ustala osobno. Taka alternatywa dla riksz. Ja też miałam okazję być kierowcą takiego pojazdu. Ciekawe doświadczenie – kierownica po prawej stronie 🙂
taksówka dzielona
jazda pik-upem nie należała do moich ulubionych
i w środku
Słonie 🙂 też nam się przydarzyły. Fakt, nie przewoziły nas z jednego miejsca na drugie, ale uznajmy, że te przesympatyczne stworzenia też nam służyły za środek lokomocji 🙂
Innym dziwnym środkiem lokomocji były tratwy bambusowe. Wiem, wiem, to znowu jest naciągany środek transportu.
to był najprzyjemniejszy „środek transportu”, a w tle bambusowa tratwa
Przeprawiając się z Tajlandii do Laosu skorzystałyśmy z slow boat. Taka dwudniowa podróż Mekongiem. Dla kogoś kto ma więcej pieniędzy i dużo odwagi jest speed boat. Z tego co czytałam i słyszałam niezapomniane wrażenia. Nasza slow boat była… wolna. I w dodatku w drugim dniu wydawała się „troszeczkę” przeciążona. A samopoczucia nie poprawiła właścicielka tej łodzi, która modliła się przed każdym wirem wodnym.
tak właśnie wygląda slow boat
najczęściej te łodzie są zamieszkałe przez właścicieli
i raczej nikt się nie przejmuje, że łodzie są przepełnione
a tak wygląda srodek
W Luang Prabang przez Mekong przeprawiałyśmy się promem. Miałyśmy szczęście, bo początkowo zaproponowano nam przeprawę prywatną łódką, na szczęście spostrzegłyśmy, że są promy za dużo niższą cenę. Dlatego rozglądajcie się i nie łapcie pierwszej lepszej okazji.
promy przewożą wszystko
a tak się nimi kieruje
kierowca mniejszej łódki
a tu przeprawiamy się przez granicę
Niestety nie udało nam się skorzystać ze skuterów. I nie dlatego, że nie chciałyśmy, ale dlatego, że brakło umiejętności. Jadąc do Tajlandii warto nabyć tą umiejętność. Dzięki temu można więcej zobaczyć za niewielkie pieniądze.
ten skuter wynajęłyśmy… na 15 min
skuter to bardzo popularny środek transportu zarówno w Tajlandii, jak i w Laosie
czymś takim nie miałyśmy okazji się przejechać…
…a czymś takim to i owszem 🙂
Nasza trasa:
Warszawa – Amsterdam – Bangkok (samolot)
Bangkok – Sky Train, autobusy, riksze, speed boat, taxi, kaczuszki 😉
Bangkok – Kanchanaburi – autobus
Kanchanaburi – pociąg, autobus, moto taxi
Kanchanaburi – Bangkok (dworzec Mochi) – busik
Bangkok – Sukhothai – autobus dalekobieżny
Sukhothai – riksze, rower, taksówka
Sukhothai – Chiang Mai – autobus dalekobieżny
Chiang Mai – riksze, samochody prywatne, taksówki dzielone, słonie, tratwa bambusowa
Chiang Mai – Chiang Khong – busik
Chiang Khong – Luang Prabang – slow boat
Luang Prabang – rower, prom
Luang Prabang – Vientiane – autobus sypialniany
Vientiane – riksze dzielone, autobus
Vientiane – Bangkok – pociąg, pociąg sypialniany
Bangkok – Paryż – Warszawa – samolot
Masz pytania: email
podoba mi się Twoja wyprawa do Tajlandii, masz jakies plany podróżnicze na 2014?
Czy jest coś czym tam nie jeździłaś?
Super podsumowanie wszystkich środków transportu, aż zatęskniłem za jazdą skuterem po zakorkowanych tajskich drogach. A dwa dni na Mekongu slowboatem to dla nas był o jeden dzień za dużo, mógłby być trochę szybszy. 🙂
Skuterem 🙂
dla nas podobnie, ten drugi dzień na Mekongu był mordęgą 🙂
W BKK praktycznie zawsze korzystamy z komunikacji miejskiej, bo jest śmiesznie tania i wygodna… wystarczy tylko się zorientować jaki numer dojeżdża w określone miejsce i jedziemy.
W życiu nie słyszałam o sypialnych autobusach! Ekstra! 😀
Wpis bardzo przydatny, jak już się w końcu w tamte rejony wybiorę, to chętnie tu wrócę i wykorzystam wszystkie porady 🙂
Ok, super, ale mogłabyś podać jakieś porównanie cen? Ciekawa jestem różnic 😉