To miał być 10h przejazd w stronę miejscowości Cemoro Lawang, z której miałyśmy ruszyć na wulkan Bromo. Niestety podróż okazała się o wiele dłuższa i bardziej męcząca niż przewidywałyśmy.
Wycieczkę wykupiłyśmy pierwszego dnia w Yogyakarcie. Zaczęło się dobrze. Kierowca spod hotelu zabrał nas o czasie. Oczywiście, jeździliśmy od hotelu do hotelu zbierając pozostałych chętnych na Bromo, ale to normalka. Uzbierało się nas cały busik. Zostało tylko jedno wolne miejsce na szczęście między mną i Angeliką, więc całą podróż miałyśmy bardziej komfortową niż pozostali.
Później było tylko gorzej. Przystanki co chwilę. To na jedzenie, to na toaletę.
przystanek na jedzenie
tu na toaletę
tu na tankowanie
a takie widoki mieliśmy po drodze
Po 13 godzinach dotarliśmy do kolejnej agencji turystycznej i ku naszemu zdumieniu musieliśmy zmienić busa. Ale co jeszcze ciekawsze okazało się, że te 750 000, które zapłaciłyśmy w Yogyakarcie, to nie wszystko, to tylko taki podstawowy pakiet. I tak dodatkowo musiałyśmy zapłacić za wejściówki na Bromo i Ijen, do tego jeepa na wschód słońca nad Bromo (na piechotę można, ale to za daleko) oraz błękitne ognie w Ijen. W sumie 700 000. No po prostu załamka. Po tych wszystkich opłatach postawili nam małego busika, który miał nas zawieźć na pierwszy nocleg. Jechaliśmy jeszcze 2 godziny, tak, że w sumie cała podróż zamiast 10 h zajęła nam 15 h. W hotelu byliśmy o 23, a o 4 mieliśmy wyruszyć na Bromo.
Sam hotel okazał się ruiną. Miał tylko jeden plus. Była tam ciepła woda.
Noclegi w okolicy wulkanu Bromo
Noclegi w okolicy wulkanu Bromo