DZIEŃ 7 – Chiang Mai i Walking Market

Jak zwykle rano pobudka i śniadanie. Tym razem w naszym hotelu. Aha zapomniałam dodać, ze spałyśmy w bardzo przyjemnym guesthousie o bardzo skomplikowanej nazwie TR Guesthouse. Cena noclegu to 300 BHT od pokoju bez klimatyzacji, ale z nawiewem.
Po śniadaniu wyjazd tuk-tukiem na dworzec autobusowy (cena 130 BHT, ale jak macie szczęście i umiecie się targować pewnie można taniej). Autobus do Chiang Mai wyruszył o 12 (ok 240 BHT, czas 5h).

w autobusie do Chiang Mai się je…
albo się śpi 😉
Tym razem nocleg miałyśmy załatwiony przez CS u Samarta. Jego samego spotkałyśmy dopiero na drugi dzień, ale o tym później. Sam nocleg nie powalał,  ale nie narzekałyśmy. No dobra, narzekałyśmy, ale w dupach nam się już poprzewracało.   Po wrzuceniu plecaków do pokoju ruszyłyśmy coś zjeść i poszukać chodzony targ (Walking Market).  Wcześniej znalazłyśmy targ. Jest to targ, który odbywa się tylko w niedziele, wiec miałyśmy szczęście. Stragany są rozłożone na ulicach w centrum miasta. Na ten czas większość ulic w samym centrum zostaje zamknięta.  Oczywiście można też tam zjeść. Tym razem wybrałyśmy chińczyka z jakaś dziwną kleistą zupą rybną, która nam nie smakowała, do tego wybrałyśmy jakieś kuleczki na patyku (to nam smakowało) i makaron z dodatkami (mi smakował). A po jedzeniu ruszyłyśmy na zakupy. I po raz pierwszy wydałyśmy  pieniądze na coś innego niż jedzenie, noclegi i przejazdy.
tutaj jadłyśmy
a na targu ścisk niesamowity

Potem już tylko powrót na nocleg. I po drodze spotkałyśmy, ku uciesze Agi, naszych starych, dobrych znajomych. Aga na ich powitanie aż piszczala i skakała.  A o kim piszę?  Oczywiście o  szczurach.

szczurki 🙂
a to już w domu Samarta. Sesja zdjęciowa moich stop. Tak wyglądają parę dni po wypadku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *