Kolejny, już ostatni dzień w Armenii.
Na miejscu, kasjerka powiedziała nam, że musimy poczekać na przewodnika 1,5 godziny. Poczekałyśmy. Wejściówki kosztowały 4500 AMD. Drogo, ale warto.
Przewodniczka, młoda dziewczyna opowiadała rewelacyjnie. Ormiański koniak znany jest na całym świecie i był wytwarzany jeszcze przed Francuzami. Fabryka w Erewaniu powstała w 1887 r. Jednym z zagorzałych wielbicieli tego trunku był Winston Churchill, który otrzymał butelkę tego napoju od Stalina podczas konferencji w Jałcie. Od tego czasu zamawiał go w ilościach hurtowych.
Nasza przewodniczka opowiedziała nam kilka ciekawych historii. Pierwsza była o tym, jak wprowadzano koniak Ararat na rynek (bodajże we Francji). Zatrudniono do tego iluś tam studentów. Ubrano ich w modne i drogie ubrania, wypożyczono im drogie samochody. I tak przygotowani szli do eleganckich restauracji, tam życzyli sobie koniak Ararat. Oczywiście nie było go na stanie. Więc zdegustowany klient wstawał i wychodził z restauracji, dziwiąc się, że taka topowa knajpa nie posiada najlepszego brandy. Po pewnym czasie przychodziła kolejna para studentów i historia się powtarzała. I tak kilka razy. No to co robił właściciel restauracji? Oczywiście zamawiał u producenta koniaczek 🙂
Kolejna ciekawostka opowiedziana przez przewodniczkę. Do muzeum przyjeżdżają znane osoby: prezydenci, premierzy, muzycy itp. No i te Vip-y dostają tyle butelek koniaku, ile sami ważą 🙂
Po zwiedzaniu była degustacja. Dowiedziałyśmy się, ile należny nalać brandy do kieliszka. I robi się to tak. Przewracacie kieliszek na bok i dopiero wtedy nalewacie koniak, tak, aby nie wylał się z kieliszka. Proste? Proste! I jeszcze jedno. Wiecie dlaczego należny stuknąć się kieliszkami przed wypiciem trunku? Bo na krawędzi kieliszka siedzi diabełek i stuknięcie kieliszka o kieliszek powoduje, że ten diabełek spada. Niestety czasami możemy mieć pecha i spadnie nam prosto do kieliszka. I wtedy na drugi dzień będziemy mieli kaca 🙂
Po muzeum postanowiłyśmy pójść na bazar. Wiadomo jesteśmy babami i uwielbiamy zakupy 🙂 Bazar to złe słowo. Powinnam napisać WERNISAŻ czyli targ staroci i sztuki ludowej. Można tam kupić wszystko. My spędziłyśmy w tym miejscu parę godzin kupując ręcznie robioną biżuterię, rożne bibelot, a Ania kupiła piękną ikonę.
A po bazarze postanowiłyśmy udać się na spacer. Wcześniej planowałyśmy iść do Muzeum Narodowego, ale nie zdążyłyśmy (no bo zakupy były ważniejsze :)).
Najpierw poszłyśmy zobaczyć kościół św. Katogike czyli najstarszy ocalały kościół w Erewaniu. Dziwne połączenie starego z nowym. W latach stalinowskich, gdy architekci Stalina chcieli odmładzać miasto, a w ramach tego wyburzać wszystko, co stare, zupełnie nieoczekiwanie runęła część murów i okazało się, że apsyda główna świątyni była tak naprawdę nietkniętym, małym kościołem Matki Bożej z inskrypcjami z XIII w. Protesty mieszkańców i środowiska naukowego wstrzymały rozbiórkę nowo odkrytej świątyni.
Kolejnym punktem była Kaskada czyli Cenrum Sztuki Cafesjiana. Kaskady to kulturalne serce Erewania, ale także miejsce romantycznych spotkań młodzieży. A dla nas? Miejsce dziwnych rzeźb.
Późnym popołudniem wróciłyśmy do hotelu, ale wcześniej poszłyśmy na obiad do restauracji Siergieja. I znowu spędziłyśmy tam sporo czasu. Gospodarz przyrządził nam przepyszne szaszłyki z warzywami. No i zabawiał nas rozmową. To były najmilsze chwile w Armenii. Naprawdę polecam to miejsce.
Po powrocie do hotelu przyszedł czas na pakowanie. Wiadomo ruszamy do Iranu. Nadszedł czas przepakowania. Wszystkie krótkie spodenki, spódniczki, bluzeczki z krótkim rękawem wylądowały na samym dnie plecaka, a długie spodnie, bluzki z długim rękawem i chusty powędrowały na sam wierzch.
Ja jednak zdecydowałam się nie ryzykować i nie wwozić dzbanka z winem, który zakupiłam w Gruzji. Wino zostało rozlane do kubeczków i ostatni wieczór przed Iranem uczciłyśmy winem. A Ania, która ciągle miała problemy z żołądkiem postanowiła zaryzykować. Do butelki coli dolała wódkę i tak postanowiła wieźć ten zakazany trunek do Iranu 🙂
Spakowane poszłyśmy spać 🙂
RADIO EREWAŃ: Słuchacze pytają: “Czy to prawda, że poeta Majakowski popełnił samobójstwo?” Radio Erewań odpowiada: “Nie wiadomo, ale jego ostatnie słowa brzmiały: Nie strzelajcie, towarzysze” 🙂
Super spotykać na swojej drodze tak pozytywnych ludzi 🙂 Koniaku nie lubię, ale muzeum wygląda naprawdę nieźle 🙂 Zaskoczyła mnie ilość i różnorodność rzeźb. A bazarki tego typu po prostu uwielbiam 🙂
Hahahah Radio Erewań 😀 Chętnie odwiedziłabym tę fabrykę, ale poczekam, aż zostanę VIP-em 😉
Degustacja jak rozumiem udana 🙂 Znam i od czasu do czasu lubię Ararat 🙂
Tego koniaku to bym sobie z chęcią spróbowała 😉
Żałuję, że Erywań w sumie potraktowałam tak po macoszemu – spać nam się chciało po przylocie w środku nocy a nie zwiedzać. Mam nadzieję, że kiedyś wrócę.
Bazarek był najlepszy, nie można go ominąć 🙂
no tak, Vip-y mają najlepiej. Raz, że wchodzą za darmo, dwa – nie wychodzą z pustymi rękami 🙂
degustacja była bardzo udana 🙂
o tak. Warto 🙂
tez początkowo byłyśmy sceptycznie nastawione do stolicy, jak się później okazało, Erewań nas zauroczył 🙂
Erywań to idealne miasto do nic nierobienia i szlajania sie, ale jest kilka punktów, które trzeba zobaczyć bezwględnie jak w szczególności muzeum starodruków bo takich zbiorów nie ma nigdzie na świecie, komunikacja miejska tez jest dobra więc trochę dziwne, że tak łatwo dajecie się naciągać taksówkarzom. Musicie być bardziej otwarte dla ludzi i być pozytywnie do nich nastawione to nie będą Was chcieli "porobić" na każdym kroku.
Erywań to super miejsce dla mnie, dzięki za przypomnienie i Wasze wrażenia!